czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 4



Z dedykacją dla Lukus Trololo xD "badania"

( Eddie)
- Jak to ... nie ma?- palnąłem jak głupek. Lecz Patricia potraktowała to jak normalne pytanie.
- Wtedy... jak mieli wypadek to ... zginęli na miejscu..., a Max ...- i więcej nie zdołała powiedzieć gdyż łzy na nowo zaczęły spływać po jej policzkach, z jeszcze większą siłą niż wcześniej. A najgorsze, że to przeze mnie. Po co zadawałem to pytanie?
- Pat, przepraszam. Nie powinienem zadawać pytań , na które odpowiedź jest oczywista.
 - Eddie, to nie przez ciebie. Zawsze byłam silną osobą, a ta szkoła zmieniła mnie. Mimo iż nie jestem tu długo moje życie diametralnie się zmieniło. A propos szkoły, idź na lekcje. Dam sobie rade. I tak dużo przeze mnie opuściłeś. Jeszcze cię wywalą...
- Nie wywalą mnie. Już dużo opuszczałem lekcji i nic. A teraz wolę  pocieszyć moją dziewczynę niż siedzieć na Angielskim.- oznajmiłem z uśmiechem, na co dostałem buziaka w policzek.- Może pojedziemy teraz do Maxa? I tak nie unikniemy kary od dyra i Victora za to wszystko, a tak będzie jeszcze większa i będzie więcej czasu na pobycie razem z dala od innych.
-Taa, kopiąc jakieś doły na kwiatki?- powiedziała z ironią w głosie, na szczęście już nie płakała.
- No wiesz, nie musimy kopać. Możemy robić coś innego...-stwierdziłem.
- A co niby?- albo udawała, albo na serio nie wiedziała. Postanowiłem jej pokazać.
- To.- zademonstrowałem pocałunek .
- To ja jestem chętna na taką kare- uśmiechnęła się. Miała taki śliczny uśmiech...-Nad czym tak myślisz?
- Nad tobą.
- Mianowicie?
- Masz przepiękny uśmiech.
- Dziękuje- Pat wtuliła się we mnie. Posiedzieliśmy tak chwile po czym wolnym spacerkiem ruszyliśmy w stronę szpitala. Na szczęście był niecały kilometr stąd.
- Eddie, jak nie chcesz nie musisz tam ze mną iść. Dam sobie radę.- odezwała się po długiej ciszy dziewczyna.
- Nie muszę, ale chcę. –uśmiechnąłem się do niej.
- No wiesz, tylko mówię. Nie każdy lubi przesiadywać w szpitalu...
Jeszcze chwilę prowadziliśmy dyskusję na ten temat, aż w końcu przyznała mi rację. Można powiedzieć że w idealnym momencie. Gdy weszliśmy do szpitala od razu pokierowaliśmy się do recepcji. Niska brunetka podała nam salę, w której leży brat Trixie. Gdy dotarliśmy na miejsce, pielęgniarka właśnie kończyła badania. Pat od razu rzuciła się na brata.
- Ej, mała! Bo mnie zmiażdżysz.-rzucił, śmiejąc się.-A to kto?-zaciekawił się, gdy już zdołał mnie zauważyć. Blondynka uznała, że wyniki są zadowalające i mijając mnie wyszła z pomieszczenia.
-Max, to jest Eddie- przedstawiła mnie. Podszedłem do łóżka i uścisnąłem jego dłoń.
- No Pati, szybko znajdujesz przyjaciół- stwierdził, a mój wzrok zatrzymał się na Patrici. Wybuchnęliśmy gwałtownym śmiechem. -Co ja takiego powiedziałem? -zapytał zdezorientowany chłopak.
- Haha nic takiego, tyle że ten blondyn to nie mój przyjaciel.- wydusiła przez śmiech Patricia.
- A kto? Nie widzę żeby ktoś inny tu przyszedł, a jeśli chciał przyjść tutaj z tobą musi mu na tobie zależeć...
-Tak, zależy mi na niej- przyznałem.
-Dobra, już nic nie kumam ... To co, kto to jest?- zapytał oszołomiony.
-Max, przedstawiam ci Eddiego, mojego chłopaka.- Szczena opadła mu z wrażenia. Na co my zareagowaliśmy kolejnym gwałtownym wybuchem śmiechu.
-Dobrana z was para. A ja znowu miałem racje. Wisisz mi czekoladę Pati.- uśmiechnął się zwycięsko.
- Ech ... no dobra jaką chcesz?- zgodziła się zrezygnowana.
- Z oreo. Najdroższa jaka może być. – zaśmiał się.
-Jak już jesteśmy w temacie czekolady... głodny jestem a wy? Przyniosę coś do jedzenia.- zaproponowałem.
-Jak coś tutaj znajdziesz to ja też poproszę- odparła Pat.
-OK, to będę za 15 min. Pa- pożegnałem się po czym zniknąłem za framugą drzwi.

(Patricia)
-Kochasz go? – usłyszałam gdy tylko Eddie wyszedł.
Mój wzrok pokierował się na Max’a.
-Mimo iż nie znam go długo to tak. – przyznałam.
-Cieszę się , że znalazłaś sobie kogoś , kto się tobą zaopiekuje, mała. –odparł zadowolony.
-Wiesz , że do tej samej szkoły chodzą Joy , Fabs i Jerry? –zmieniłam temat. Chłopak był wyraźnie zdziwiony tym co przed chwilą usłyszał.
-To świetnie . Pomogą Ci się bardziej zaklimatyzować. –stwierdził.
-Lepiej opowiadaj jak się czujesz . – zażądałam.
-W sumie to dobrze. Pomyślałem , że może w ferie pojedziemy gdzieś w trójkę ? Ty , ja , Eddie. Chciałbym bardziej go poznać. – zaproponował.
-Czemu nie . –zgodziłam się.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy na różne tematy. Przerwaliśmy dopiero gdy zjawił się blondyn.
Stwierdziliśmy, że w pierwszy tydzień ferii wybierzemy się razem w góry. Gdy dochodziła 17 wyszliśmy ze szpitala.
-Zapraszam panią na pizzę. –odrzekł  blondyn, po czym wyciągnął do mnie rękę, którą od razu chwyciłam.
Poszliśmy do pobliskiej restauracji. Kelner pokazał nam miejsce i podał menu.
-Ale mają ceny ... Eddie może pójdziemy gdzieś indziej?
-Wiesz stać mnie jeszcze na to, by postawić swojej dziewczynie porządną pizzę. Zostajemy. -oznajmił.
- No, ale miałbyś już dwie w innej knajpie...
-Ja stawiam . Nie przejmuj się kosztami.
- Taa, nie chce być pustą dziewczyną i na ciągać cię na wszystko.
-Nie na ciągasz mnie. Proszę zamów coś.
- Oj, no dobra ... to poproszę pepperoni i cole ( Łucja jak to się pisze? hahah ) ( Nie fiem..xxdd)- Złożyłam zamówienie. Eddie również to zrobił , a po chwili zajadaliśmy się posiłkiem.
- Jedziemy z Maxem w góry, a potem co? Ferie już za dwa tygodnie, co będziesz chciała robić?- zapytał blondyn.
-Nie wiem. - przyznałam.  -A ty na co masz ochotę?
- Może pojedziemy do mnie?Chata przez drugi tydzień będzie częściej wolna niż zawsze, bo siostra idzie na pół-kolonie czy coś,  mama do późna pracuje, więc byśmy mieli luz i prywatność.- Podobała mi się ta propozycja.
-Jasne . -uśmiechnęłam się.
-Pizza mi się skończyła ...- Powiedział ze smutkiem w głosie Eddie.
- Już? Ja mam jeszcze połowę, chcesz trochę?
-Ty powinnaś ją zjeść. Jesteś zbyt chuda, skarbie.
- Taa, jestem gruba i to jak. Lepiej mnie nie podnoś jakbyś miał taki zamiar, bo mi jeszcze się zepsujesz.
-Nawet tak nie żartuj. Ale wiesz po naszym ślubie, będę Cię na rękach nosił już zawsze.
- Po ślubie powiadasz? A gdzie pierścionek?
-Już niedługo Ci go wręczę.
- Żartujesz.- przyznałam.
-Wcale, że nie. -zaprzeczył szybko.
- Już to widzę... A co na to twoja mama? Znajomi? Pewnie będą przekonani, że jestem w ciąży i tylko dlatego się pobieramy.
-Jeśli chcesz to możemy mieć dziecko w każdym momencie.
- Eddie ...
-No co? Chciałbym miec synka.
- Masz niecałe 17 lat. Ludzie będą gadać, a rodzina? Moja znienawidzi ciebie, a twoja mnie.
-Dobrze już dobrze. -mruknął.
- No nie bądź zły. Taka prawda.
-Wracamy do domu ? - zapytał, gdy kończyłam jeść pizzę .
- Ok, gniewasz się?
-Nie.
-Przecież widzę ...
-Chodźmy już.-poprosił wymijająco i wyszedł na dwór niestety zaczęło mocno padać gdy byliśmy w restauracji.
- Eddie, stój!- powiedziałam i zatrzymałam go.Chłopak uniósł jedną brew ku górze.
-Co jest?
- Nie jestem ślepa. Jesteś zły...
-Nie jestem.
- Taa, a ja jestem wróżką- powiedziałam z ironią w głosie.
-Eh... O co miałbym być zły ?
- Zbytnio to nie wiem ... może, że się nie zgodziłam na ślub i dziecko.
-Kiedyś się zgodzisz prawda? - stwierdził , a raczej zapytał.
- Oczywiście, że tak.-odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie. Chłopak zdjął swoją bluzę i założył mi ją na ramiona.
-Pośpieszmy się.-zgodziłam się i poszliśmy szybkim tempem. Gdy byliśmy blisko Anubisa, zatrzymałam chłopaka i spytałam.
- Eddie, wiem że to głupie ale spełnisz moje marzenie?
-Jakie kochanie? - zapytał.
- Żałosne ... pocałunek w deszczu.
-Przestań. To słodkie. - uśmiechnął się uwodzicielsko po czym przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował- I co? Podobało się?
- Bardzo-przyznałam.
- Chcesz jeszcze?
-Ehem-  powiedziałam po czym znowu mnie pocałował.Ten pocałunek był o wiele dłuższy od poprzedniego. Gdy już oderwaliśmy się od siebie chłopak szeroko się uśmiechnął.
- Kocham cię, Patricio.
-Ja Ciebie bardziej.
- A nie bo ja.
- Masz na to jakieś dowody? - zszokowałam go. Zaśmiałam się .
-Czyli , że nie masz. -dodałam.
- Mam.
-Jakie ? -zapytałam zaciekawiona.
- To ja pierwszy wyznałem to, że cię kocham.
-Phi. To się nie liczy.
- Dlaczego? I to ja cię częściej całuje.
-To nie znaczy, że bardziej mnie kochasz. To ja się w tobie pierwsza zakochałam.
- A nie bo ja.
-Wcale , że nie ! -krzyknęłam , ciągnąc go za rękę w stronę domu.
- Ała, boli. Nie tak mocno.
-Mięczak.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać. 
-Ja mięczak? -prychnął. 
- No tak, jak cię to boli.
-Żartowałem przecież, ale masz mocny uścisk. - tłumaczył się.
- Się wie- przyznałam i weszliśmy do domu.
-Godzina 10 wybiła już dawno temu, gdzieście się włóczyli ! - usłyszałam , ostry głos Victora, który pojawił się przed nami.- I wagary, oraz ... co to miało byc na przerwie przy szafkach? Natychmiastowe wytłumaczenia, panie Miller.
-Wyluzuj Vic. - zaśmiał się chłopak .
- Ja ci wyluzuje, gdzie byliście ?!-krzyknął tak, że chyba cały Anubis się zatrząsł.
-W szpitalu. Też powinieneś odwiedzić to miejsce. Tyle, że  psychiatryk. - odparł Eddie. Victor się zamachnął ale w ostatniej chwili Eddie zrobił unik.
-Oj Vic, Vic dobranoc stary.
- Stój, tak się nie dogadamy, Williamson?- zatkało mnie. Naszczęście Eddie to zauwarzył.
Objął mnie ramieniem.
-O co chodzi Victorze?- zapytał chłopak.
- Dobra, odpuszczę wam kare i kozę ale macie szpiegować Ninę.
-Po co?- spytał Eddie.
- Która to Nina?- szepnęłam do blondyna.
-Dziewczyna Fabiana. Amerykanka. Przy najbliżej okazji ci ją pokaże.-wyszeptał.
-Nie wasz interes. Po prostu macie to zrobić i tyle. -warknął zdenerwowany.Spojrzeliśmy na siebie z Eddiem.
-Wolimy karę.-powiedział mój chłopak. Też byłam za tym.
-Ja nie pytam się o wasze zdanie. Macie to zrobić , bo inaczej źle się to dla was skończy. - zagroził.
- Nie masz prawa, Victorze. Uczeń dostaje kare, a nie śledzi przyjaciół.
-Pożałujesz tego. -dozorca zbliżył się do chłopaka.
-Zgadzamy się, tylko zostaw go w spokoju. - wyszeptałam szybko.
- Patricio, nie. Co taki staruch mi zrobi?
-Eddie proszę.
- Słuchaj dziewczyny. Mam czarny pas karate. (haha odbija mi Luu) ( Hhahahahh <3)
-Bo ci uwierzę. -prychnął Amerykanin. Vic próbował podnieść nogę ale mu nie wyszło i z wielkim hukiem upadł na ziemie. No, a my w śmiech.
-CO TUTAJ SIĘ DZIEJE !? - usłyszeliśmy krzyk Trudy , która właśnie wparowała do holu. W ręku trzymała patelnię i przybrała bojową postawę .
- Victor pokazuje nam jak z łatwością się przewalić- odpowiada Eddie.
-Och Victorze. -Trudy natychmiast chciała pomóc mu wstać , ale tak wywijał rękami , że wylądowała na nim.
- Pat, rób słit focie- Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdj.- Ok, to pa Vicuś i Trudy my idziemy spać.
-Ah, kochanie zapomniałbym. - blondyn pocałował mnie delikatnie w usta po czym pokierował się w stronę swojego pokoju. Ja natomiast zwinnie ominęłam nową parkę i poszłam do siebie. Joy już naszczęście spała. A to kto? Amber? Też była u nas i również zasnęła. Jutro się dowiem. Nie chciało mi się spać więc przebrałam się tylko w suche rzeczy i usiadłam przed kompem. Po chwili mój telefon zaczął wibrować i dostałam sms od Eddiego " Tęsknie <3 przyjdziesz? "
Uśmiechnęłam się po czym jak najciszej wymknęłam się z pokoju. Nie pukając weszłam do pokoju Amerykanina.
-Cześć, Alfie śpi?-spytałam wchodząc.
-Jak zabity.
Spojrzałam na ciemnoskórego , by upewnić się , że na pewno śpi.
-Nie wierzysz mi?
-Wierzę , ale mógł się obudzić jak wchodziłam. - wyszeptałam podchodząc do komody blondyna. Stało na nim jakieś zdjęcie.
-Kto to?-zapytałam, zerkając na niego.
-Ja z moją siostrą.-wyjaśnił.
- Słodka.
-Taa, demon wcielony.
-Czemu tak sądzisz?
-Po prostu. Zawsze coś zbroiła. -zaśmiał się .
- Hah, podasz jakieś przykłady?
-Raz "przez przypadek" weszła na dach no i trochę go zdemolowała. -westchnął , uśmiechając się.
- Na dach? Taki na górze domu?
-Tak Pat, taki na górze domu. - zaśmiał się po czym podszedł do mnie.
- Nie za blisko jak na rozmowę?
-Nie musimy rozmawiać. -blondyn położył swój podbródek na moim ramieniu.
- A co mamy robić?-spytałam podpuszczając go.
-Nie udawaj kochanie.
-Ależ wcale nie udaje. Powiedz mi ... lub pokaż.
Eddie zaśmiał się po czym delikatnie pocałował w policzek.
- Tylko tutaj?
-Nie tylko. -tym razem jego ciepłe wargi musnęły moje ramię i szyję.
- Czy zmierzamy do tego o czym mysle?
- Chciałbym, ale Alfie ...
- Co z nim?
- Jest tutaj.- Zamyślił się przez chwile-Wywalę go przez okno. -zaśmiał się przestając mnie całowac.
- Dobry plan, tyle że nie wiem czy będzie zadowolony.
-Olać Alfiego!- prawie , że  krzyknął.
- Eddie, do kogo mówisz?- zapytał zaspany chłopak, którego niestety obudziliśmy, lecz na razie nie otwierał oczu.
-Emm ... ale co? Nikogo tu nie ma- zaczął się tłumaczyć blondyn.
- Aa... to moooże mi się przyśni..-i nie dokończył bo zaczoł ziewać.
- Stary, idź spać. Ja też się zaraz kładę.
-Ok, branoc.
- Pa- odpowiedział Eddie. Chwile odczekaliśmy i powróciliśmy do naszej rozmowy.
- Wywalamy?- spytał.
-Przestań . - zaśmiałam się jak najciszej.
- No co? Przecież chcesz- też się zaśmiał.
-A kto ci tak powiedział?
-Nikt nie musiał mi mówic.
- A to niby dlaczego?- ciągnęłam temat.
-Ah kochanie. Nie męcz już. - jęknął.
- Nie męcze, jak chcesz mogę sobie iść- powiedziałam powoli odsuwając się od niego.
-Nie . Oczywiście , że nie.-powiedział i przyciągnął mnie do siebie.- Chodź tu i nie męcz.- zaśmiał się.
-Głupek.- powiedziałam ze śmiechem i położyłam się na jego łóżku- Ej, masz wygodniejsze łóżko ode mnie. To nie fair.- powiedziałam udając obrażoną.Blondyn zaśmiał się.
-Możesz spac ze mną. - rzucił mi jeden ze swoim uwodzicielskich uśmiechów.
- Jestem ciekawa co na to Alfie, no i nasz Vicuś.- spytałam bardzo ciekawa odpowiedzi chłopaka.
-Alfie to nie problem , a Vic się nie dowie.
- A skąd ta pewność?
-Uwierz mi kochanie.
- No, ale dlaczego tak sądzisz? Alfie mnie nie zna, a Victor będze czujny.- drążyłam temat.
-Spokojnie. Nie znasz Alfiego. Jest w porządku. A Victor... nim się nie martw. On to nie problem.
- Nie wcale ... tylko nie chcący chciał cię pobić. Nie rozumiesz, że nie chce cię narażać? Już od Sweeta i Victora oberwałeś... Może już lepiej pójdę do siebie, będziesz miał kłopoty.
-Przestań. -mruknął niezadowolony.
- Co mam przestać? Martwić się o ciebie? Mówić? Żyć?-zaczęłam zadawac pytania. Chłopak uciszył mnie pocałunkiem.
- Mówić, że chcesz sobie pójść. Bo to nie prawda.- powiedział.
- No może ... -odparłam słodkim głosikiem.
- Właśnie.
-Edduś. Kochany mój. - uwiesiłam się na jego szyi. .
- Czego chcesz?
- Kakałka- powiedziałam i zrobiłam "słodkie oczka"
-Eh ... no dobra. Zaraz wrócę ... Tylko nie uciekaj!- odparł zrezygnowany i wyszedł. Sięgnęłam po jego zdjęcie z siostrą. Wogle nie są podobni. Kate ma brązowe oczy i kasztanowe, kręcone włosy. Przyglądając się obrazkowi, nagle usłyszłam jakiś huk... jakby ktoś spadł. Od razu ruszyłam w stronę kuchni.


 Elołłł  .  No i udało nam się dokończyc rozdział . Za wszelkie błędy przepraszamy !
  Mam nadzieję , że wam się podoba :) Hah no to przez brak weny ... ale już jest ;) No i komentujcie, i ANONIMÓW BEZ PODPISANIA NIE ZALICZAM A NAWET MG USUNĄĆ ! haha powiało grozą ... Więc to na tyle
        Do napisania 
                                                                                                                                          / Klaudiss i Luu

4 komentarze: